Kierowca pokazuje ci trzy palce w górę. Pamiętasz, co to oznacza?
Mruganie długimi światłami, gesty wykonywane dłońmi, czasami obraźliwe gesty. To wszystko sposoby porozumienia się kierowców na odległość. Przypomniała o tym ostatnio firma ProfiAuto, publikując w swoich mediach społecznościowych gesty z zamierzchłych i słusznie minionych czasów PRL. Okazuje się, że wtedy uczono gestów oznaczających "proszę", czy "dziękuję". Na udostępnionym zdjęciu widać, jak kierowca podnosi dłoń i pokazuje gest, który wygląda, jakby zamawiał trzy piwa. Kiedyś taki gest oznaczał "przepraszam". Z kolei otwarta dłoń i pięć palców złączonych oznaczało "dziękuję". Dziś wciąż ten drugi gest obowiązuje, choć przez młodych kierowców może nie zostać zrozumiany.
Mruganie długimi i inne gesty z przeszłości
Idąc tropem ProfiAuto sprawą gestów zajął się serwis Moto.pl. Dziennikarze przypomnieli, że "od zawsze" kierowcy ostrzegają się, mrugając długimi światłami. Kiedyś było to ostrzeżenie o jakiejś trudnej sytuacji na drodze lub patrolu milicji. Dziś ten gest wykonany światłami oznacza ostrzeżenie przed policjantami "suszącymi" na drodze i jest surowo zabroniony.
Ponieważ w Polsce obowiązuje jazda na światłach przez 24 godziny na dobę, to w przypadku starszych aut, w których nie ma automatycznego włączania świateł do jazdy dziennej, istnieje potrzeba informowania zapominalskich. Kierowcy i piesi przypominają innym kierowcom gestem "gadającej dłoni", że szybko powinni zrobić coś, by nie dostać mandatu i nie narażać innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo.
Brzydkie słowa w gestach
Oczywiście istnieje też masa agresywnych gestów, którymi "obdarzają się" kierowcy. To pukanie się w czoło, wyrzucanie gniewnie ręki w górę, czy pokazywanie wskazującego palca. Takie gesty są zakazane i w przypadku zauważenia policja może za nie ukarać. Poza wszystkim już, wzmagają one drogową agresję (ang. road rage), która przyczynia się do zwiększenia się liczby wypadków.
Przyszłość komunikacji między kierowcami
Nie ma się co oszukiwać, gesty ze starych czasów odchodzą powoli w przeszłość. Wkrótce zastąpi je coś nowego, bo postęp wciąż się dokonuje. Koncerny pracują nad rozwiązaniami, które pozwolą komunikować się samochodom między sobą (ang. vehicle to vehicle), czyli zdalnie informować o zagrożeniach na drodze typu gołoledź, czy wypadek. Auta potrafić będą "rozmawiać" z infrastrukturą miejską i drogową, która będzie je informowała o korkach, objazdach, czy zatorach. Na koniec wisienka: technologicznie już jest to możliwe (dzięki zaawansowanym reflektorom), choć prawo na to nie pozwala, by światłami dawać sobie znaki w rodzaju "jedziesz za blisko mnie". Technicznie takie rozwiązanie zapewnić mógłby wyświetlany za samochodem hologram. On już powstał, nie ma żadnego problemu z wprowadzeniem go. Trzeba tylko zaczekać na ruch prawodawców.